wtorek, 25 lutego 2014

Killing must feel good to God too. He does it all the time.

DANTE
G17
WYDZIAŁ: OPERACYJNY | ODDZIAŁ: GAMMA | GRUPA: 0017 | AGENT WYWIADU
JAMES E. STEVENS
DATA URODZENIA: 1/1/97 | MIEJSCE URODZENIA:  LONDYN, WIELKA BRYTANIA
KONTRAKT: pięcioletni | DATA ROZPOCZĘCIA WSPÓŁPRACY: styczeń 2029



AKTA | HISTORIA | POWIĄZANIA

__________
Hugh Dancy
Karta będzie rozbudowana. Obiecuje

8 komentarzy:

  1. [Kłaniam się i zapraszam pod kartę Aldo - może jakiś wątek? ]
    Aldo

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam raz jeszcze, tym razem drugą postać :) Kombinujemy i tu nad wątkiem, tudzież nawet powiązaniem?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Na pewno :) Może też Dante byłby jedną z nielicznych osób, które znałyby oblicze Vardalii, to bardziej ludzkie? Mam tu na myśli przyjacielskie relacje, poleganie na sobie, zwlekanie siebie nawzajem z wyra, jak któreś zaczynało marudzić przy pobudce, tudzież "darcie się" na siebie przez nadajnik (xD) itp.
    A wątek mogłybyśmy zacząć od tego, że Dante zasiedziałby się nad swoją robotą i ominęłaby go pora obiadowa. Vardalia natomiast pojawiłaby się u niego z zamiarem "wtłuczenia mu do głowy zasady prawidłowego odżywiania się". No dobra, obiad też mu przyniesie xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubiła tych dni. Tych, w których broń przestawała być koniecznością, a mieszkanie okazywało się być najlepszym azylem. Tych, w które nie miała kompletnie nic do zrobienia i teoretycznie mogłaby spędzić cały dzień w łóżku. Kiedyś oddałaby za te chwile wszystko. Było ich tak niewiele, a jednak to one sprawiały, że ich małżeństwo przybierało pozory normalności. Nie byli wtedy członkami Organizacji, nie myśleli o tym co przyniesie przyszłość, ani o tym, że każdy poranny pocałunek może być ostatnim. Niegdyś zdarzało się jej żałować swych decyzji; tego, że nie poznała się z Jamesem w innych, normalniejszych okolicznościach. Żałowała, że nie może chwycić go za rękę i pociągnąć w świat, który nie jest przepełniony przemocą, brutalnością i strachem. Czasami wypełniała swymi myślami bezsenne noce, snując podczas nich wyobrażenia o innym życiu. Lepszym, ale nie prawdziwszym. Znajdowała się i tak w bardziej komfortowej sytuacji niż jej współpracownicy. Tamci nie mieli przy sobie rodziny albo już ją stracili. Ona miała Jamesa, ale posiadanie jego serca stawało się dla niej coraz bardziej kłopotliwe. Ostatnimi czasy nic nie było takie jak powinno. Nastia zdawała się być momentami odpychająca, ale nigdy w kontaktach z mężem. Przy nim stawała się swą najlepszą wersją, zastrzeżonym znakiem, który był przeznaczony tylko dla niego. Przestawało to wystarczać. Dwoiła się, troiła, milczała, złościła, próbowała się śmiać, a tak często robiła to z miernym skutkiem. Momentami traciła nadzieję na to, że potrafili być jeszcze szczęśliwi.
    Nie spędziła wolnego dnia w mieszkaniu. Widząc Jamesa, który z samego rana popędził do opracowywania ściśle tajnego planu, postanowiła zrobić coś dla siebie. Porzuciła plan przygotowania kuszącej kolacji i najzwyczajniej w świecie zapomniała kim tak naprawdę jest. Cały dzień poruszała się po terenie wyznaczonym przez Organizację, który był teoretycznie bezpieczny. Nie miało się im tam nic stać, a stworzenie okazji do wyrwania się z bazy miało dawać im namiastkę prawdziwego życia. Wpadła nawet na dawnego znajomego, którego przenieśli do innej grupy, oddalonej od nich o kilkadziesiąt kilometrów. Nawet James nie mógł popsuć jej dzisiaj humoru, a kiedy wieczorem otwierała drzwi ich mieszkania, wydawała się być niezwykle radosna i promienna. -Już jestem! - wykrzyknęła, wsuwając się do środka i rozglądając za nim.

    OdpowiedzUsuń
  5. [No to i tutaj witam Dantego. No cóż jesteśmy z dwóch różnych oddziałów i o ile dobrze czytałam "prawdopodobnie" rozlokowanych w różnych miejscach. Hmm... Bo moglibyśmy ich dać na jakieś zapoznanie terenu, tudzież na początek jakieś przygotowanko, Blazon potrzebowałby pewnych informacji, itd. itp. :D]

    Blazon

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jak obiecaliśmy, tak zaczęliśmy :D]

    Bardziej zapyziałej dziury nie dało się znaleźć. Cóż tylko "obcy" przebywający w takim miejscu jak Sudan mogli stworzyć miejsce takie jak bar w którym właśnie siedział Blazon. Spragnieni dawnych rozrywek w tym dużym, ale religijnym kraiku szukali ich gdzie popadnie. I w sumie dobrze, bo choć miejsce nie należało do tych, które chciałoby się odwiedzać nocą to jednak mężczyzna nie miał mu nic do zarzucenia. Prosty wystrój, ciemna sala, obleśny barman, dziwni goście , chętne panienki i ten wiecznie unoszący się zapach dymu, potu, tanich perfum, towarzyszący innym "wdzięcznym aromatom". Najgorszy był jednak smak piwa, który przypominał ciepłe szczyny.
    Blazon siedział przy barze, paląc papierosa i pijąc. Patrzył zaciekawionym wzrokiem na figlarnie ubraną kobietę, która wodziła palcami po swoim ledwo zasłoniętym udzie. Widać było, że za ciężko zarobione przez najemnika pieniądze, będzie w stanie spełnić choć ułamek jego życzeń. Cóż, czemu by nie skorzystać z okazji?
    Bezczynne siedzenie niesamowicie mu się dłużyło. Czekała go dziwaczna, ciężka misja z oddziałem, a nie mogli wyruszyć na akcję bez rozeznania. Co jak co, Blazon mógł być odważny, ale nie był głupcem. No i nie był nieśmiertelny, a wszelkie ulepszenia, które Organizacja próbowała mu wcisnąć, odrzucił twierdząc, że są mu niepotrzebne. No za wyjątkiem tych koniecznie niezbędnych. Polegał na swoich umiejętnościach, a im wielce pomagała wiedza oraz informacje. Informacje, które dostarczyć mogli tylko ludzie z oddziału Gamma17. Oni byli ich wtyczkami i przydatnymi osobami w wielu misjach. Choć Blazon nie lubił na nikim polegać to odwalali kawał dobrej roboty. Przynajmniej jeszcze nie jest podziurawiony kulami, bo z jednego wrogiego oddziału nagle zrobiła się pieprzona armia. Mężczyzna miał spotkać się z członkiem tej przydatnej grupy właśnie tutaj.
    No to skoro przyszedł wcześniej, a żaden podejrzany typ go jeszcze nie zagaduje, to umili sobie czas. Jednooki najemnik wstał, wyłapując spojrzenie uwodzicielki. Ta tylko zachichotała cicho, mrużąc zalotnie niemalże czarne oczy. Blazon podszedł do niej i uśmiechnął się wdzięcznie, chcąc zaprosić kobietę w bardziej ustronne miejsce...

    Blazon

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam. Jakieś pomysły ^^.]
    Nike

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej wyobrażenia o małżeństwie daleko odbiegały od rzeczywistości. Nie była z natury marzycielką, ale nie przypuszczała nigdy, że będzie dusić się w związku i dopuści do tego, aby wiało w nim rutyną, nudą i chłodem. Z pozoru wyglądali na dobrą parę i może faktycznie tak było, ale życie w ciągłym napięciu potrafiło odebrać wszelkie uroki bycia razem. Byli przecież zgodni w większości kwestii, dzielili wspólne pasje, a o to właśnie w tym chodzi. Nie mogła nigdy narzekać na ich życie łóżkowe, a mimo to wszystko zaczynało się walić. Przytłaczało ją to. Chciała odpuścić, chciała skorzystać z urlopu i poświęcić ten czas na zacieśnienie więzów między nimi. Chciała mieć dziecko i to tak naprawdę stanowiła największy problem. Posiadanie dziecka wykluczało bycie najlepszym, a James nigdy nie dopuściłby do upadku. Że niby on miałby z czegoś zrezygnować, a noce poświęcać na zmienianie pieluch? To nie było w jego stylu i chociaż Nastia prosiła, tłumaczyła, a czasem tupała nawet nogą to jej mąż pozostawał nieugięty. Mówiła sobie, że to przejściowe, że mają jeszcze czas, ale czy naprawdę go mieli w świecie, w którym żyli? Tu nic nie było trwałe i pewne. Każdy dzień stawał się wielką niewiadomą, a tupot małych stóp ukoiłby ich rozharatane nerwy. Mogła jedynie myśleć o macierzyństwie jako o swoim największym marzeniu i starać się nie dopuścić do siebie myśli, że to właśnie będzie bezpośrednią przyczyną rozpadu ich związku.
    Nie odpowiedział na jej wołanie. Początkowo pomyślała, że nie ma go w mieszkaniu, ale kiedy weszła głębiej ujrzała jego sylwetkę siedzącą na kanapie. Uniosła badawczo brwi do góry, stawiając torby z zakupami na ziemi i uważnie mu się przyglądając. -Wszystko w porządku? - spytała kładąc ręce na biodrach.

    Ukochana Żona! <3

    OdpowiedzUsuń